Suunto Wing słuchawki sportowe
RECENZJA NIESPONSOROWANA
Czym różnią się słuchawki sportowe od zwykłych? Zapraszam do mojej recenzji.
Pojawienie się wingsów w ofercie firmy Suunto mnie zaskoczyło, dla mnie to był nowy temat. Ale skojarzyłem, że wszystkie ćwiczenia i tzw. siłki jadę z nausznymi JBL-ami, bo muzyczka dobrze mnie mobilizuje, albo wycisza przy streczingu. Problem w tym, że pełne słuchawy, przy spływającym pocie, to średnia przyjemność podczas ćwiczeń, chlupie w uszach, a dodatkowo wyciszenie dźwięków z zewnątrz bywa nie do końca komfortowe, bo np. może nas coś wystraszyć, albo możemy jakieś ważne zdarzenie przegapić, bo go po prostu nie usłyszymy.
Właśnie rozpoczynałem cykl treningowy, którego zadaniem był powrót do formy po artroskopiach obu kolan (rok i 2 lata temu). Krótko mówiąc: ostra praca, dużo nudnych ćwiczeń, często trudno się zmotywować. Pomyślałem, że z muzyką na wingsach będzie przyjemniej.
EFEKT „UNPACK”
Bardzo dobre pierwsze wrażnie robi to, co zastajemy po otwarciu opakowania. Leciutkie, zgrabne słuchawki, firmowy woreczek z elegancko wykończonymi sznurkami, dedykowany praktyczny powerbank (zapewniający ok. 4 ładowań słuchawek), łądowarka usb oraz zatyczki do uszu w dodatkowym, higienicznym pudełeczku.
WINGSY W DŁONI
Producent podaje, że słuchawki wykonane są z mieszanki silikonu ze stopem tytanu. Dysponują dwukanałowym bluetoothem, więc można je sparować z dwoma urządzeniami jednocześnie (np. komp i telefon). Szczegółowych ustawień słuchawek dokonujemy poprzez aplikację Suunto w telefonie.
SŁUCHAWKI NA GŁOWIE
Chwilę później założyłem słuchawki, włączyłem muzykę z Apple Music, wybrałem swoje ulubione utwory, żeby sprawdzić jakość dźwięku. Bardzo bałem się rozczarowania, obawiałem się, że jakość, a przede wszystkim głośność słuchawek nakostnych, a miałem je przy uszach pierwszy raz w życiu, mnie rozczaruje. Tym bardziej, że cena jest dość wysoka. Pierwsze wrażenie było lekkim zaskoczeniem, i to wcale nie pozytywnym. I dopiero po chwili zorientowałem się, że sposób noszenia jest dla mnie bardzo istotny. W materiałach reklamowych pałąk nie leży poziomo, tylko zwisa luźno na karku, pod kątem, ale w manualu wingsów (rysunek poniżej) – opisano prawidłowy sposób noszenia – właśnie pałąkiem poziomo. I to znacznie poprawiło jakość dźwięku w moim przypadku.
PIERWSZY TRENING: (OUTDOOR) MARSZOBIEG MIEJSKI
Wybrałem akustyczną płytę The Cranberries i ruszyłem w teren. Początkowo wydawało mi się odrobinę za cicho, zwiększałem głośność, ale po pewnym czasie, kiedy usłyszałem także szum drzew i śpiew ptaków, zacząłem stopniowo wyciszać muzykę. Na twarzy mimowolnie zaczął pojawiać się błogi uśmiech. TERAZ JEST NAPRAWDĘ FAJNIE!
Szybki test połączeń telefonicznych: jakość petarda, nikt nie rozpoznał czy rozmawiam przez słuchawki. Czas na sprawdzenie gestów, ponieważ słuchawki te umożliwiają np. odebranie połaczenia telefonicznego gestem potwierdzającym, kiwnięciem głową. Fajna sprawa, wiosną na rowerze będzie mega przydatne. Tu ciekawostka; jeśli zdarzy się odruchowe potrząśnięcie opadającymi na oczy włosami – muzyczka przeskoczy do następnego utworu. Funkcję tę można wyłączyć w apce Suunto.
DRUGI TRENING: LAS
Znowu muzyczka akustyczna, idealnie wpasowująca się w leśne bieganka, czy kijki. Głowa przyzwyczaja się do nowych wrażeń. Słyszysz las, a w tle bardzo dobrej jakości muzyka, mieszanka, która daje bardzo pozytywny nastrój. To jest zupełnie nowe doświadczenie dla mnie, delektujesz się naturą, ale masz dodatkowy wpływ na swój nastrój podczas treningu czy aktywności. Sam wybierasz czy chcesz się wyciszyć, czy zmotywować, czy pobudzić, bardzo fajne, nowe wrażenie.
TRENING TRZECI: SIŁKA
Tutaj odpalony ciężki, stary Black Sabbath z Ozzim, na iphonie włączyłem tryb rock, troszkę więcej basów. Trening głównie core. Wingsy fajnie trzymają się na głowie, nie latają, praktycznie się o nich zapomina. Szybkie porównanie do nausznych JBLów, dźwięk nausznych jest oczywiście mocniejszy, bo odcina otoczenie, ale po 40 minutach potrafi dość zmęczyć głowę. W przypadku wingsów, trening trwał 55 minut i absolutnie zero tego znużenia muzyką, a celowo wybrałem tę samą płytę.
PODSUMOWANIE
Pierwsze dni to trochę nabieranie przyzwyczajeń, tzw. małpich odruchów, bo początkowo się trochę błądzi w szukaniu przycisków. Ale to normalne przy nowych zabawkach. Myślę, że najlepsze przede mną, zwłaszcza rowerowa wiosna. Jeszcze jedna ciekawostka. Trzeba uważać, bo jeśli się włoży zatyczki do uszu (są w zestawie, w osobnym etui) to można się wystraszyć sporego wzrostu głośności wingsów. I jeszcze jedna fajna sprawa, słuchawy świetnie sprawdzają się do pracy przy kompie. Są dwukanałowe, więc można sobie parować drugie urządzonko. Stanowią naprawdę świetne narzędzie do pracy, przynajmniej w moim przypadku.
PS. Jeśli chodzi o używanie słuchawek z kaskiem rowerowym czy okularami – nie ma problemu, najpierw nakładamy wingsy a potem okulary i kask.
Powrót